14 dni temu rozpoczęłam dietę warzywno – owocową dr Dąbrowskiej. Nie wiem kiedy minęły te dwa tygodnie. W dzisiejszym wpisie chciałam podzielić się z Tobą moimi spostrzeżeniami na jej temat: błędami jakie popełniłam w trakcie jej przechodzenia, efektami jakie uzyskałam oraz wnioskami jakie wyciągnęłam 🙂
No i co dalej?
Wcześniejsze wpisy na temat diety dr Dąbrowskiej znajdziesz poniżej:
Dieta dr Dąbrowskiej – podstawowe założenia.
Dieta dr Dąbrowskiej – jak minął pierwszy tydzień.
Zasady diety dr Dąbrowskiej w telegraficznym skrócie
- Dieta dr Dąbrowskiej polega na spożywaniu przez 14 dni (krócej lub dłużej) wyłącznie warzyw i owoców z listy dozwolonej.
- Owoce stanowić powinny 1/4 objętości wszystkich posiłków jakie zjadło się w ciągu dnia, przy czym niektóre z owoców można jeść wyłącznie w formie dekoracyjnej czyli bardzo malutko.
- Lepsze efekty zdrowotne można uzyskać jeśli większość dań spożywa się w postaci surowej.
- Należy pamiętać aby na bieżąco uzupełniać płyny (dieta jest wysoko błonnikowa, dlatego woda jest niezbędna aby uniknąć zaparć) i nie dziwić się, że częściej chodzi się do łazienki.
- Jemy do syta, ale nie przejadamy się.
- Podczas postu nie występuje uczucie łaknienia, ponieważ organizm przestawia się na tzw. odżywianie wewnętrzne. Silne i ssące uczucie głodu oznacza, że jest coś nie tak, czyli najprawdopodobniej jemy za małe porcje lub za dużo owoców.
Jakie popełniałam błędy podczas przechodzenia diety?
1. Przygotowywanie posiłków – musi być różnorodnie inaczej zemdli Cię w trzecim dniu.
Garść pomidorów na śniadanie, brokuł i jabłko na drugie śniadanie, a na obiad zupa z warzyw.
Wydawałoby się, że to wszystko jest szybkie i proste do przygotowania. Jednak kiedy ma się rodzinę i odpowiada się za przygotowywanie dla niej posiłków, wówczas jest nieco trudniej. Dawniej, kiedy wieczorem nie miałam czasu ani siły przygotować dla siebie śniadania do pracy na następny dzień, wyciągałam z szafki płatki owsiane, dodawałam kilka śliwek suszonych i zalewałam wszystko wrzątkiem – śniadanie gotowe.
Na tej diecie tak nie jest. Nie ma się co oszukiwać, przygotowanie posiłków, jeśli nie chcesz wpaść w monotonię i zniechęcenie, wymaga większej ilości czasu niż dotychczas. Warzywa trzeba obrać, pokroić… Trzeba mieć przygotowany oddzielny obiad dla siebie bez dodatku tłuszczu. Dziecku trzeba zaplanować śniadanie, drugie śniadanie i zrobić zupę, a mąż nie da się nabrać, że bakłażan to taki nowy rodzaj mięsa.
Domownicy nie będą jedli razem ze mną cały czas warzyw, choć mała Zu wyglądała na zainteresowaną przejściem na dietę, bo za każdym razem jadła w czasie obiadu z mojego talerza.
Nie korzystałam z żadnych przepisów, bo nie chciało mi się też tracić czasu na ich przeglądanie. Dlatego w pewnym momencie wpadłam w monotonię, a widok, po raz kolejny z rzędu, sałatki pekińskiej z pomidorami, papryką i ogórkiem na śniadanie w 10 dniu nie wyglądał zachęcająco.
Ale czy to ma być powodem do nie przeprowadzenia zbawiennego postu? Nie sądzę. To tylko kwestia organizacji w kuchni i ustalenia priorytetów.
2. Odstępy między posiłkami – dobrze jest ich pilnować.
Dieta dr Dąbrowskiej chociaż nazywana jest postem leczniczym nie jest typowym postem i kieruje się swoimi zasadami odnośnie ilości i jakości spożywanych posiłków w ciągu dnia. Jedna z tych zasad mówi, aby odstęp pomiędzy posiłkami nie przekraczał 4 godzin.
Moje założenie było następujące: jem w godzinach 9:00, 13:00, 16:00 – za każdym razem do syta. Zdarzało mi się jednak, że czułam duże przepełnienie po sałatce warzywnej, którą zjadłam na śniadanie – tak, można zapchać się warzywami. W związku z czym nie jadłam za wiele o godzinie 13:00, bo zwyczajnie nie czułam głodu. Z kolei o godzinie 16:00 nie tyle czułam głód, co osłabienie wynikające z tego, że pominęłam jeden z posiłków. Obiad jadłam więc w większej ilości niż powinnam, a to wpływało niekorzystnie na efekty diety. Organizm zamiast regenerować się był przeciążony, co też dało się odczuć (jak zawsze, gdy się przejemy). W takich przypadkach waga stawała w miejscu, brzuch nie chciał spaść, a postęp leczniczy zwalniał tempo. Było takich dni chyba 3. Nie wpłynęło to może znacząco na efekt końcowy diety, mimo wszystko następnym razem nie dopuściłabym do takich sytuacji.
3. Warto znaleźć zamienniki swoich ulubionych potraw.
Od pierwszego dnia odczuwałam potrzebę wypicia małej czarnej. Moje oczy potrzebowały jej widoku. Takie małe uzależnienie chyba.
Dopiero w 9 – tym dniu odkryłam… kawę z cykorii. Jest pyszna i w zupełności zastępuje mi standardową kawę, wspaniale rozgrzewa, a jej naturalna słodycz zaspokaja ochotę na słodkie co nieco. Myślę, że będę ją od teraz pić zamiennie ze zwykłą kawą.
Nie wiedziałam też, że sól kamienna smakuje jak jajko. Gdy posypiesz nią lekko podgotowanego kalafiora Twoje kubki smakowe pomyślą, że jesz jajecznicę! Gdy dodasz do tego pomidory, a całość udekorujesz szczypiorkiem efekt będzie piorunujący.
W podobny sposób można przyrządzić np. bigos, gołąbki (tyle, że farsz stanowią oczywiście same warzywa), a cukinia spokojnie zastąpi makaron, o ile posiadasz w domu odpowiedni sprzęt do tego (tzw. temperówkę do warzyw, chociaż wystarczy nawet zwykła obieraczka).
4. Rozgrzewające przyprawy – obowiązkowo.
Spożywanie surowych pokarmów i ziołowych herbat oziębia organizm. Należy więc doprawiać potrawy rozgrzewającymi przyprawami takimi jak np: imbir, czosnek, oregano, pieprz cayenne, pieprz czarny, a do herbaty wrzucić kilka goździków, kardamon, kawałek świeżego imbiru. O tym na początku zapominałam, a potem dziwiłam się dlaczego jest mi tak nieprzyjemnie zimno. Moje niedopatrzenie, jednak szybko się z tym problemem uporałam :).
Jakie efekty uzyskałam po przejściu diety dr Dąbrowskiej?
1. Waga w dół – to było do przewidzenia.
Jak już wspomniałam we wcześniejszych postach nie było to moim priorytetem. Najbardziej zależało mi na poprawie kolorytu twarzy.
Co jednak z wagą? W ciągu 14 dni schudłam 3,5 kg.
2. Moja skóra jest wyraźnie nawodniona, a cera poprawiła się, zaś stopy…
Podczas diety należy wypijać duże ilości płynów – jest to warunek konieczny do spełnienia aby dieta dała efekty. Trzeba mieć na uwadze, że woda znajduje się nie tylko w butelkach i kranie, ale także w warzywach i owocach – jest to tzw. woda strukturalna, o szczególnych właściwościach odżywiających i nawadniających.
W związku z tym, że przez 14 dni intensywnie nawadniałam się i jadłam zdrową żywność moja skóra wygląda teraz zdecydowanie lepiej. Jest nawilżona i miękka w dotyku jak nigdy. Wyraźnie odczuwam to podczas porannej i wieczornej pielęgnacji. Wypryski, które pojawiły się w pierwszych dniach diety poznikały (chociaż dzisiaj rano wyskoczyła jeszcze jedna krostka – pewnie jakiś niedobitek), a twarz rozjaśniła.
Najbardziej jestem zaskoczona efektem nawilżenia na stopach! Wymagały one regeneracji na wiosnę, pięty miałam dość spierzchnięte i szorstkie – teraz przybrały miły lekko różowy kolor i są gładkie. Nie spodziewałam się aż takiego efektu wygładzenia.
3. Język, dłoń, pomarańczowa skórka – widoczna poprawa.
Mój język jest wyraźnie oczyszczony co oznacza, że pozbyłam się częściowo (na pewno nie wszystkich) toksyn z organizmu. Pomarańczowa skórka pod udami, która miejscami jeszcze została mi po ciąży, zniknęła.
Jakiś czas temu pojawiło mi się na dłoni coś podobnego do egzemy. Zmiana ta wyraźnie przybladła.
4. Samopoczucie, koncentracja, sen – czy mogłabym funkcjonować bez kawy?
Do tej pory piłam kawę rano i czasami zdarzało mi się jeszcze po południu. Często było tak, że chciałam jedynie dotrwać do wieczoru. Nie mogę tu być jednak w pełni obiektywna, bo od chwili gdy skończyłam karmić piersią córkę Mała śpi lepiej więc my też śpimy lepiej. Wyraźnie jednak widzę, że jeśli mój sen trwa 6 godzin to mimo tego wstaję wyspana, a w ciągu dnia jestem skupiona, co wcześniej nie zawsze było możliwe. Mogę funkcjonować bez kawy, wcale nie odczuwam senności z powodu jej braku.
Trudno jest mi powiedzieć coś więcej o samopoczuciu, ponieważ odkąd stosuję wieczorami rytuał wdzięczności, a rankiem nastawiam się pozytywnie do tego co mi się przydarzy, mój umysł skutecznie blokuje napady melancholii, choć nie twierdzę, że się w ogóle nie zdarzają.
Energii mam natomiast zdecydowanie więcej.
5. Zmysł smaku i węchu. – wyostrzone.
Wyraźnie zaostrzył się mój zmysł smaku. Potrawy inaczej smakują, nabrały jakby głębszego aromatu. Intensywniej wyczuwam smak i zapach kalafiora, brokuła, kiszonej kapusty czy pieczonych buraczków.
6. Uczucie lekkości, które trwa i trwa i trwa…
Nie pamiętam kiedy czułam się tak lekko. Nie boli mnie brzuch, nie mam zaparć. Łatwo trawię pokarmy, nie mam wzdęć. Nie zawsze tak było dlatego tym bardziej teraz to doceniam. Ta dieta wspaniale reguluje układ trawienny.
Czego mi brakuje na diecie dr Dąbrowskiej?
Po dwóch tygodniach diety z chęcią napiłabym się ciepłego kakao, zjadła banana lub ukręciła go w szejku z dodatkiem szpinaku, awokado i mleka roślinnego, a pomidory polałabym oliwą z oliwek. Wyraźnie widzę teraz jak niebagatelne znaczenie ma tłuszcz w naszej diecie – zdrowy tłuszcz, w rozsądnych ilościach jest po prostu niezbędny. Organizmowi zwyczajnie w pewnym momencie zaczyna go brakować.
Na pewno nie byłabym wegetarianką w 100% ani też nie przeszła na dietę typu raw food. Zdecydowanie lepiej czuję się na diecie, gdzie mogę jeść ciepłe posiłki. Brakuje mi też kaszy jaglanej i porannej owsianki, które otulały z rana ciepłym szalikiem mój żołądek. To normalne, nigdy nie jadłam takiej ilości surowych warzyw. Są to jednak rzeczy bez których mogę się obejść przez te kilkanaście dni.
Zależy mi na tym aby być zdrową. Najczęściej jest tak, że doceniamy zdrowie w momencie gdy je stracimy. Ja nie zamierzam czekać na ten moment tylko wziąć sprawy w swoje ręce i czerpać z życia, będąc zdrową, ile się da.
Co dalej?
Czy efekty, które opisałam to mało czy dużo?
Nie doświadczyłam żadnych kryzysów ozdrowieńczych. Jedynie drugiego dnia bolała mnie silnie głowa, ale teraz myślę, że spowodowane to było wizytą u dentysty, który nastraszył mnie, że mój ząb wymaga leczenia kanałowego, co okazało się potem nieprawdą. Poza tym nic mi nie dolegało, nie czułam głodu więc nie była to dla mnie specjalnie uciążliwa dieta.
Największą trudność upatruję w przygotowywaniu posiłków – albo jesz ze smakiem każdego dnia pyszne potrawy, albo wpadasz w monotonię. Wyszłam z założenia, że to tylko 14 dni więc dam radę funkcjonować na prostych daniach. I tak też się stało, nawet jeśli przyszło mi jeść tą samą zupę 4 dni pod rząd, a pomidory były w każdej sałatce.
Dla efektów na skórze jakie uzyskałam nie przeszkadzało mi latanie do łazienki częściej niż zazwyczaj. Organizm w końcu musi się jakoś oczyszczać, a jedną z form oczyszczania jest właśnie oddawanie moczu. Na pewno moje nerki zrobiły sobie gruntowne porządki.
Spodziewałam się, że zmiana na dłoni będzie mniej widoczna, a na twarzy już nic nie wyskoczy. Jednak patrząc realnie, nie wymagajmy od 14-dniowej diety cudów. Cuda na tej diecie, owszem zdarzają się, ale wówczas gdy przechodzi się dietę kilkukrotnie w swoim życiu np. 2-3 razy w ciągu roku. Wtedy można wyleczyć się z poważnych dolegliwości – ja takich nie mam. Opisują to natomiast świadectwa ludzi zamieszczone na samym dole tej strony:
W związku z tym, że proces zmian w moim organizmie jest wyraźnie rozpoczęty postanowiłam przedłużyć dietę o kolejny tydzień.
Z wykładu dr Dąbrowskiej, który zamieściłam poniżej, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy na temat tej diety. W pierwszych dwóch tygodniach organizm przechodzi dogłębne oczyszczanie, naprawiają się jelita, odciążają się poszczególne narządy w ciele. W trzecim tygodniu rozpoczyna się proces samoleczenia organizmu. Jestem bardzo ciekawa co może się wydarzyć w ciągu tych kolejnych siedmiu dni z moim organizmem skoro teraz ma być najciekawiej…
Czy zachęcam do przeprowadzenia diety?
Być może czytając ten wpis odnosisz wrażenie, że nie do końca. Chciałam w nim zawrzeć wszystko to, co dla mnie okazało się trudnym w trakcie jej trwania, abyś Ty, jeśli zechcesz przejść tą dietę, nie popełniła tych samych błędów.
To, że warto wydaje mi się sprawą oczywistą! Inaczej nie przedłużyłabym postu o następny tydzień. Z kolei to, że nie chciało mi się wymyślać specjalnie dań mogło spowodować, że w pewnym momencie wpadłam w monotonię, ale wcale nie musi tak być. Jeśli przeglądniesz internet znajdziesz mnóstwo przepysznych potraw, które można przyrządzić na tej diecie.
Stan, w którym teraz się znajduję jest wspaniały. Pozbyłam się zbędnej wody z organizmu, czuję lekkość na żołądku i lekkość całego ciała. Moja skóra jest mięciutka i gładka jak nigdy, czuję przypływ energii, nie muszę podjadać i pić kawy, dobrze śpię.
Dlatego bardzo Cię zachęcam do jej przeprowadzenia jeżeli tylko czujesz się zmęczona, napuchnięta, nie masz sił, źle śpisz, masz nieco więcej kilogramów lub borykasz się z jakąś przypadłością. Ja na pewno jesienią przeprowadzę kolejny 3 -tygodniowy detoks na diecie warzywno – owocowej. Wkręciłam się na dobre, a świadectwa ludzi, którzy stosowali kilkukrotnie tą dietę powodują, że otwieram szeroko oczy ze zdumienia. Już niejednokrotnie wspominałam, że nasz organizm ma zdolność do samoleczenia, trzeba tylko dać mu szansę, a wygląda na to, że post kontrolowany jest najlepszym rozwiązaniem.
Na blogu zamieszczę z pewnością wpis jakie zmiany nastąpiły po 3 tygodniach stosowania diety.
Poniżej wykład dr Dąbrowskiej:
https://www.youtube.com/watch?v=VFN3dU81lGg
Dzisiaj jest mój 6 dzień. Tydzień temu ważyłem 96 a dzisiaj 90 …. Oprócz zimna które doskwiera dość mocno, wszystko jest ok, czuje się świetnie
Super! Powodzenia. Na uczucie zimna polecam kawę z cykorii i ciepłe napary.