Jeżeli dotyka Cię problem niedoskonałości skóry, a masz lat więcej niż “naście” to zachęcam Cię do przeczytania tego wpisu. Być może uda mi się Ci pomóc.
Każda kobieta szczególną wagę przykłada do wyglądu swojej twarzy. To jej obraz widzimy w ciągu dnia. Najczęściej w odbiciu lustra, a nawet sklepowej szyby doszukując się tuszu do rzęs odbitego na powiece lub, wstrzymujących na kilka sekund dech w piersiach, krosteczek, pryszczy i tym podobnych nowinek, złorzecząc na każdą z nich z osobna.
Moją przygodę z twarzą mogłabym spokojnie opisać w książce sporych rozmiarów, zaczynając od 13 roku życia, kiedy to okres dojrzewania zrobił swoje, a kończąc na wieku około 28 lat…
Dopiero nie tak dawno odkryłam, że wszystko co robiłam w celu poprawy sytuacji robiłam zwyczajnie źle.
Jak wyglądała moja droga do zdrowo wyglądającej cery?
Była długa i kręta. Kosztowała mnie też wiele nerwów i moich miesięcznych, lichych w tym czasie wypłat.
Jako nastolatka, doświadczyłam masakry trądzikowej o ogromnej sile rażenia, a dermatolodzy (było ich wielu), zamiast powiedzieć mi to, do czego doszłam sama po latach, faszerowali mnie antybiotykami doustnymi przez blisko rok, maściami z mocnym składem oraz tabletkami antykoncepcyjnymi, po których przytyłam bagatela 10 kg w ciągu bardzo krótkiego czasu. Ci lekarze, rzecz jasna, ani słowem nie wspomnieli o znaczeniu diety w pozbywaniu się niedoskonałości skóry. Przepraszam, zwracam honor. Jedna Pani, bucząc coś pod nosem, zasugerowała mi nie jedzenie czekolady.
Mogę z pamięci wymienić minimum 10 maści na trądzik, a jak się skupię bardziej to i 20. Przez te wszystkie lata przetestowałam chyba wszelkie kremy jakie są dostępne w drogeriach na cerę problematyczną i nie tylko. Zaliczyłam też salon kosmetyczny, zaprzyjaźniając się z nim na blisko rok i… nie, nie napiszę ile tam zostawiłam kasy. Nie wspominam już nawet o tym jak młodej dziewczynie może siąść psychika, kiedy musi użerać się z niedoskonałościami skóry przez tyle lat.
Dobrze, że przynajmniej męża poznałam później, bo by się biedny jeszcze wystraszył i uciekł 🙂 No, może nie było aż taaaak tragicznie, chociaż nie, momentami było.
Osoba, ba, młoda dziewczyna, borykająca się z problemami skórnymi ma w rzeczywistości przerąbane.
Samoocena spada, pewność siebie spada. Na zewnątrz udawanie, że wszystko jest ok, że to nic takiego, a w środku otwarta wojna na noże.
Oczywiście korzystałam z dostępnych w sklepach fluidów i korektorów…
Taka zabawa w Fionę jest wśród osób borykających się z problemami skórnymi powszechna i co tu dużo pisać, niezbyt to służy zdrowieniu. Zatykają się wówczas bardzo dokładnie pory i tworzy się zamknięte koło. Skóra nie ma czym oddychać. Mała ilość korektora naniesiona na twarz jest ok, ale czasami jest to cała tapeta, co by na jedną cegłę do zaprawy wystarczyła.
W pewnym momencie doszło do takiego etapu w moim życiu, że postanowiłam sięgnąć po bardzo silny lek na receptę o nazwie izotretynoina. Jest to pochodna witaminy A. Nie każdy dermatolog zgodzi się na przepisanie tego leku pacjentowi. Zakupiłam i nie zjadłam ani jednej tabletki. Lista skutków ubocznych ciągnęła się kilometrami, a na forach dyskusyjnych aż grzmiało o negatywnym wpływie tego leku na organizm. Natomiast po odstawieniu leku, bardzo często problem powracał. Stwierdziłam, że jednak wolę już być Fioną niż borykać się w przyszłości ze “spustoszeniem poizotretynowym”.
Wracając do sprawy głównej, wszystkie zabiegi podjęte przez dermatologów i przeze mnie były nieużyteczne. Problemy skórne jak były tak były, z krótszymi okresami wyciszenia, dłuższymi okresami zaostrzenia.
Podczas gdy niedoskonałości skóry w okresie dojrzewania są jeszcze do zrozumienia, to kiedy masz więcej niż te powiedzmy 25 lat i dalej je masz, a Twoją twarz zalewa rzesza drobnych pryszczy, to coś jest nie halo.
Jeśli sama do tej pory masz problemy z cerą to czytaj dalej, bo na pewno skorzystasz z tego wpisu.
Będziesz świadoma co z czego wynika, a świadomym w życiu warto być zawsze, żeby nas w bambuko nikt nie robił jak mnie kilkanaście lat temu zrobiono.
Z kolei, jeśli masz córkę w wieku blisko dojrzewającym, to może uchronisz ją przed psychiczną masakrą, dermatologiczną napaścią na jej delikatną, młodzieńczą skórę, na jej zdrowe jeszcze jelita i Twój portfel rzecz jasna. A może znasz koleżankę w wieku 30+, która na spotkaniach przy kawie, zamiast rozmawiać o czymś przyjemnym, nawija po raz setny o swoich problemach z cerą, czego Ty nie możesz zrozumieć/znieść, zaś dla niej jest to temat numer jeden? Być może ten wpis ją nieco nakieruje.
…..
Jaki jest obecny stan mojej cery?
Obecnie mam cerę, którą śmiało mogę nazwać po prostu normalną – bez zbędnych emocji, ochów i achów. Cera jest odpowiednio nawilżona, odczuwam zero dyskomfortu. Nie mam żadnych krostek, jedynie otwarte, czyste pory (bo taką mam urodę, jak wiele osób zresztą). Policzki czyste, czoło czyste. Czyli stan, na którym mi zależało – stan normalności.
W serii wpisów chciałabym opisać moją ścieżkę zdrowienia.
Od wściekłości po akceptację. Od maści aptecznych po domowe maseczki. A także, od antybiotykoterapii i leków po właściwą dietę w końcu. Opiszę krok po kroku tą trudną dla mnie drogę, która kosztowała mnie bardzo wiele.
W dzisiejszym wpisie nakieruję Cię od czego zacząć w pierwszej kolejności. Jeśli tego nie określisz, to kolejne wpisy mogą okazać się bezużyteczne.
Od czego zacząć gdy masz problemy skórne?
1. Spróbuj nie myśleć bezustannie o tym jak wygląda Twoja twarz.
Postaraj się zaakceptować to co jest teraz i skupić na pozytywnych efektach podjętego działania.
2. Zbadaj hormony i odwiedź ginekologa.
A. Wykonaj badanie tarczycy aby wykluczyć czy nie masz z nią problemów.
- Zrób koniecznie badanie hormonów TSH, ft3 i ft4 oraz przeciwciała anty tpo.
B. Weź po lupę cykl miesiączkowy.
- Czy jest regularny?
- Jak go znosisz?
- Czy masz problemy z owulacją?
- Jaki masz poziom prolaktyny i estrogenów?
Dobry lekarz ginekolog jest w stanie w szybkim czasie wyłapać wszystkie problematyczne kwestie i właściwie nakierować, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jest wiele naturalnych sposobów na uregulowanie hormonów np. korzeniem Maca, niepokalankiem czy też olejem z wiesiołka. Polecam Ci książkę autorstwa dr Claudii Welch “Równowaga Twoich hormonów. Równowaga Twojego życia”. Polecam Ci gorąco tą publikację nawet jeśli nie masz problemów na tle hormonalnym.
3. Sprawdź czy nie masz alergii.
Może jesteś uczulona na jakieś produkty, konserwanty w żywności lub substancje, które przenoszą się wraz z powietrzem?
Podobno alergie to plaga XXI wieku. Ciężko spotkać osobę, która nie jest na nic uczulona. Często odpowiedzią jest właśnie trądzik, wysypka i zmiany skórne.
4. Przyglądnij się zawartości półek w Twojej łazience.
Niektóre kremy drogeryjne, pomimo tego że są typu eko, mają tak kiepski skład, że mogą wywołać lawinę pryszczy na Twojej twarzy. Sama doświadczyłam tego kupując krem znanej polskiej firmy, która uchodzi za tą mniej napakowaną chemią. A jednak, to co potem się stało było wręcz nie do opanowania przez długi czas.
Staraj się wybierać produkty apteczne o najkrótszym składzie, lekkiej konsystencji i bezzapachowe. Więcej o kremach, jakie stosuję obecnie będzie w najbliższych postach z tej serii.
Jeżeli wykluczysz wszystkie opisane powyżej kwestie to, aby pozbyć się niedoskonałości na twarzy, zachęcam Cię do skorzystania z “Protokołu Skoncentrowanej”.
Zapraszam Cię do śledzenia bloga. Już niedługo część pierwsza Protokołu, bo ten wpis rozrósłby się do niebezpiecznie dużych rozmiarów.