Jaki masz stosunek do gotowania i do tego co jecie w Waszej rodzinie?
Gotujesz prosto czy kombinujesz na różne sposoby, aby domownicy nie wybrzydzali podczas jedzenia i wszystko ładnie zjedli?
Czy wiesz jak ogromne znaczenie dla zdrowia Twojego dziecka mają wyniesione przez niego z domu właściwe nawyki żywieniowe?
W dzisiejszym wpisie chciałabym, abyś stanęła obok siebie, jako neutralny obserwator, i przypatrzyła się sobie samej jako osobie, która odpowiedzialna jest za zdrowie własne i Twoich dzieci.
Najczęściej to kobieta przygotowuje posiłki dla rodziny. Ogromne znaczenie ma to, co dziecko dostaje na talerz każdego dnia.
Zachęcam Cię do prostoty w kuchni i traktowania na poważnie brzuszka małego dziecka. To nie jest śmietnik więc nie podawajmy mu śmieciowego jedzenia tylko dlatego, że tak jest prościej.
Obecnie z całą pewnością, niezaprzeczalnie, można stwierdzić, że
Dieta ma niesamowity wpływ na zdrowie, samopoczucie i koncentrację Twojego dziecka.
To co jesz i jak trawisz wpływa na to jak się czujesz, jak wyglądasz i ile masz energii. Dietą można wyprowadzić się z wielu chorób, w tym z alergii, bez zbędnych lekarstw. Dietą też można wprowadzić się w lawinę przewlekłych chorób i alergii.
Moja znajoma opowiadała mi ostatnio, jak lekarz pediatra zachęcał ją, aby chociaż do ukończenia drugiego roku życia jej dzieci, podawała im najmniej chemii w jedzeniu jak to tylko możliwe. Ma to głęboki sens, ponieważ układ trawienny dziecka kształtuje się do około drugiego roku życia.
Dlaczego wszyscy lekarze o tym nie mówią, a wręcz negują wpływ diety dziecka na jego późniejsze zdrowie?
To właśnie na samym początku uczysz dziecko właściwych nawyków żywieniowych, budujesz i programujesz dobrą florę bakteryjną jelit, uodparniasz. To jak dziecko będzie jadło będąc małym szkrabem, w ogromnym stopniu rzutuje na jego ogólną kondycję zdrowotną w przyszłości. Dziecko, które nie jadło zbyt wcześnie pierwszych frytek i parówek, w późniejszym czasie zastanowi się dwa razy czy po te produkty sięgnąć. Zresztą, po co mu podawać takie produkty od najmłodszych lat?
Przy złej diecie medycyna jest bezsilna. Przy dobrej diecie medycyna jest zbędna.
Znam przypadek dziecka mojej koleżanki, które złapało wirusa z przedszkola. Rano wstało z bólem głowy i brzucha. Wymiotowało chyba z pięć razy. Organizm wyrzucił z siebie to co zalegało, co było zbędne, by około południa (tego samego dnia) wstać na równe nogi i poprosić o… jajecznicę. Popołudniu bawiło się już na podwórku z innymi dziećmi. Nie muszę dodawać, że w tej rodzinie zdrowe odżywianie, prostota w kuchni, są na porządku dziennym, a jedzeniowe wybryki – od święta. Okazało się później, że inne dzieci w przedszkolu również złapały tego wirusa. Tyle, że u nich choroba trwała minimum 2 dni, a wymiotom nie było końca.
Na pewno znasz niejeden przypadek dziecka, które przez zwykłego wirusa, w wyniku odwodnienia, braku apetytu, źle znoszonej choroby, trafiło do szpitala pod kroplówkę. Wracając natomiast stamtąd przyprowadziło nowego – szpitalnego wirusa i zaraziło nim domowników. Ot, taki prezencik.
Zwróć uwagę na to, co podajesz dziecku na śniadanie. Czy jest to kanapka z chleba pszennego z dodatkiem kredy (tak, czasami kredy, żeby ładnie wyglądał) z prozapalną margaryną i szynką napchaną spulchniaczami, antybiotykami, solą spożywczą, cukrem i konserwantami…? (brzmi średnio) Czy może jajecznica na maśle klarowanym, omlet, jaglanka, owsianka?
Co podajesz na obiad? Częściej są to produkty mączne czy warzywna tęcza z dodatkiem ryby lub mięsa (ale z pewnego źródła) od czasu do czasu?
Czy dziecko ma siedzieć przy stole aż zje do końca? Czy pozwalasz mu raczej, aby zjadło taką porcję jaką chce? Każdy człowiek ma ośrodek kontroli sytości w mózgu, wysyłający informację o tym, że jest głodne bądź najedzone. Kiedy dziecko je więcej niż potrzebuje, praca tego ośrodka ulega zaburzeniu. Organizm już nie wie kiedy się nasycił. To prosta droga do otyłości, a nawet zaburzeń odżywiania w przyszłości. Otyłość z kolei to otwarta furtka do współczesnych chorób cywilizacyjnych.
Czy pozwalasz na jedzenie batoników, chrupków, chipsów, paluszków, drożdżówek? Czy może pieczesz domowe drożdżówki, domowe ciasta i zdrowe ciasteczka? Do pieczenia zdrowych słodkości angażuj, kiedy tylko to możliwe, dzieci. Dziecko uczy się wtedy, że można również w ten sposób zaspokoić ochotę na słodycze.
Kiedy zaczynamy gotować prosto i przy tym gotujemy potrawy na dwa dni, czas poświęcany na gotowanie skraca się.
Odkąd mamy w domu małego chodzącego już bobasa, czas spędzany w kuchni nabrał dla mnie innej wartości. Jestem świadoma po co to wszystko robię.
Daje mi to ogromną radość i satysfakcję, szczególnie gdy widzę, że to co przygotowuję smakuje innym i im służy.
Mając jakąś tam mniejszą lub większą wiedzę w temacie zdrowia, zwyczajnie nie umiem już podać pewnych produktów dziecku. Ono jest ode mnie zależne w tym momencie w 100%. To co mu podam, to zje. To wielka odpowiedzialność (taka jest konsekwencja świadomości w tym temacie).
Uwielbiam patrzeć jak jemy razem obiad, zwykły, najprostszy z możliwych: warzywa gotowane lub duszone, do tego mizeria i kawałek ryby lub kto woli mięsa. Standard. A dziecko podchodzi, łapie do ręki brokuły i zajada się nimi. Smakują mu zwykłe brokuły. Nie muszą być polane sosem, doprawiane na milion różnych sposobów, kamuflowane w przeróżnych kotletach, zupach krem.
Odkryj bogactwo w prostocie na nowo. Pozwól poznać dziecku jak smakuje proste jedzenie. Pozwól poznać sobie jaka moc i siła drzemie w zdrowym odżywianiu.
Brzuszek małego dziecka podziękuje za to.
Nie niszcz w nim tej prostoty. Kształtuj zdrowe nawyki żywieniowe. Jeśli nauczysz dziecko jeść zdrowe, nieprzetworzone produkty to takie będzie jadło, a przynajmniej 5 razy zastanowi się zanim sięgnie po paczkę chipsów. Jeszcze nie raz zakosztuje pizzy i hamburgerów, jeśli będzie mieć na nie ochotę, gdy będzie już nieco starsze. Nie zabierzesz dziecku dzieciństwa jeśli nie podasz mu kinder pingui.
Wiesz o czym mówię? Mam czasami wrażenie, że świat zwariował…..
Zresztą, czy nie można zrobić zdrowej wersji pizzy? Oczywiście, że można.
Uwielbiam też patrzeć jak jemy małe co nieco na deser. A tym deserem jest ciasto. Znowu, proste ciacho, w którym na całą blachę poszło zaledwie 2 łyżki syropu klonowego, a może i mniej. I smakuje! Bo jest z takich składników, że jest słodkie samo w sobie. Banany, dynia lub daktyle w składzie… Po co jeszcze cukier?
Mam wrażenie, że nauczyliśmy się, i tym samym przyzwyczaili, że ma być bogato na talerzu.
Tysiąc składników do przygotowania obiadu, a na deser słodko aż mdli. Szklanka cukru do ciasta to minimum, a po wierzchu posypane cukrem pudrem lub czeko, bo ładnie wygląda. I niesiemy takie zasady dalej w świat przekonani o ich słuszności, zasadności, niezdolni do zmian. Podbite, zapieczętowane.
Nie daj się zwariować. Nie chodzi o to, żeby już nigdy przenigdy nie pozwolić dziecku na zjedzenie lodów straciatella w liczbie trzech gałek.
Od czasu do czasu dlaczego masz nie pozwolić jeśli dziecko nie ma alergii na nabiał? Choć prawdę powiedziawszy domowe lody bananowe smakują równie wyśmienicie co sklepowe!
Jeśli na co dzień żyjesz świadomie, koncentrując się na tym, co Ci służy, to tym samym wzmocniony i dobrze odżywiony organizm poradzi sobie z odstępstwami i wybrykami tymi niezaplanowanymi, od święta.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby żyć świadomie i podejmować świadome decyzje. Nie podawaj niezdrowych produktów, bo inni podają i jakoś żyją. No właśnie, “jakoś” czyli jak?
Nie przesadzaj nigdy w jedną czy drugą stronę. Pozwól sobie na odstępstwa, ale w pewnych kwestiach bądź radykalna i nieugięta. Dziecko bierze przykład z góry, chłonie jak gąbka nasze zachowania naśladując nas, również w kwestii wyborów żywieniowych.
W szybkim czasie otrzymasz wynagrodzenie z nadwyżką za to, że nie poszłaś na łatwiznę, że nie poszłaś “za tłumem”. Może nagle się okazać, że dziecko jakoś inaczej choruje, że choroby nie przechodzą w powikłania. Spokojniejsze się także zrobiło, bardziej skoncentrowane i skupione, ale też jakieś takie bardziej z energią. Rumieńców jakby nabrało.
Odkryj na nowo sens w prostocie gotowania. Gotuj świadomie i z miłością…