“Wiele razy obiecywałam sobie, że tym razem to już na pewno się uda. Że nie zawiodę siebie samej. Ale wystarczy, że mam gorszy dzień, szef w pracy na mnie nakrzyczy lub prywatnie nawarstwi mi się zbyt wiele spraw i poddaję się. Zachcianka jest silniejsza ode mnie. Muszę wtedy odreagować… słodyczami, drożdżówką, czymś słodkim, najlepiej niezdrowym. I zamiast poćwiczyć jak planowałam wieczorem, wypiję lampkę wina i sfrustrowana, zła zasypiam. Wpadam w błędne koło, bo moja motywacja spada w takich dniach do zera. Jestem na siebie wtedy wściekła. Z tego zrezygnowania następnego dnia całkowicie się poddaję i przestaję wierzyć w siebie. Byłam już u wielu dietetyków ale żaden mi nie pomógł, chyba ze mną jest coś nie tak, nie nadaję się. Jestem beznadziejna…”.
W każdej z nas w sytuacji, gdy coś nam nie wyjdzie, włącza się mały sabotażysta, który za wszelką cenę próbuje nam wmówić jak bardzo beznadziejni jesteśmy.
Wtedy zamiast popatrzeć na tą sytuację obiektywnie…
“Ok, zdenerwowałam się i zjadłam te słodycze, choć miałam ich nie jeść. Mam jednak świadomość tego nawyku i pracuję nad nim. Wiem, że muszę rozpracować tą pętlę i nie poddam się przez jedno potknięcie.”
… rzucasz pod swoim adresem całą armatę negatywnych epitetów:
“Jestem do niczego. Z moim słomianym, jak widać, zapałem na pewno mi się nie uda. Chyba jestem skazana na wieczne narzekanie na moją sylwetkę. Przestaję wierzyć, że kiedykolwiek mi się uda”.
Czy ten tekst jest Ci znany? Już niejedna próba zmiany Twoich nawyków żywieniowych za Tobą? Na co dzień trzymasz się obranej strategii jednak w dniach, w których jest Ci trudniej, a Twoje zasoby psychoenergetyczne są na niskim poziomie – odpuszczasz?
W chwili zmęczenia sięgasz po ptasie mleczko, merci, sporą porcję lodów lub inną używkę, od której jesteś uzależniona.
Już po kilku sekundach od zjedzenia pojawiają się wyrzuty sumienia. Ta przykra sytuacja wpływa na Twoje dalsze zachowania – rezygnujesz z planu, bo przecież “wypadłaś z rytmu”. Ostatecznie, kończy się na zjedzeniu całej paczki lodów lub całego opakowania merci. Przecież już i tak, według Ciebie, jesteś na straconej pozycji…
Jeśli tak właśnie postępujesz to być może swoją motywację umiejscowiłaś niewłaściwie czyli w czynnikach zewnętrznych no i nie stworzyłaś odpowiedniego planu B.
Sam cel i rzucenie hasłem “muszę schudnąć, żeby do sylwestra zmieścić się w rozmiar S” to za mało, żeby osiągnąć sukces, żeby trwale zmienić nawyki żywieniowe na zdrowe i wyjść z pętli negatywnych zachowań.
Czego potrzebujesz aby się mocniej zmotywować?
Stwórz swoją listę korzyści, które przyniesie Ci wprowadzenie nowych nawyków żywieniowych. Bądź szczera wobec siebie – wtedy sięgniesz jeszcze głębiej, do motywacji wewnętrznej.
Chcesz schudnąć, bo mąż Ci delikatnie sugeruje, że dawniej bardziej dbałaś o siebie, bo koleżanki z Twojego najbliższego środowiska są szczupłe, bo nie możesz wcisnąć się w swoją spódnicę, w której chodziłaś 3 lata temu, a bardzo ją lubiłaś?
Jest to pewna motywacja do zmiany ale… powiedzmy sobie szczerze – krucha. Poza tym, używanie w stosunku do siebie przykrych słów na dłuższą metę zwyczajnie nie działa. To tak naprawdę żadna motywacja, żadne wspieranie siebie.
Może tym razem spróbuj zmotywować się inaczej.
Istnieją dwa rodzaje motywacji: zewnętrzna (przedstawiona wyżej) i wewnętrzna. Ta druga jest zdecydowanie silniejsza!
Nie patrz na innych, wsłuchaj się w siebie i zastanów dlaczego Ty pragniesz tej zmiany? Wypisz na kartce wszystko co przyjdzie Ci na myśl, a potem zaglądaj do niej kiedy tylko poczujesz, że Twoja motywacja spada, kiedy masz gorszy dzień lub dopada Cię leń, a najlepiej zaglądaj do niej codziennie!
Przykłady motywacji wewnętrznej:
Będę miała więcej energii, przestanę dyszeć po wejściu na 4 piętro i nie padnę po pół godzinnej zabawy z dziećmi.
Pozbędę się wzdęć, zaparć i uczucia ciężkości.
Będę zdrowsza, będę mniej chorować, zbuduję silną odporność.
Poczuję się bardziej pewna siebie w swoim ciele.
Nie będę krępować się założyć krótkich spodenek i koszulki na szelki latem.
Jeszcze mocniej uwierzę w siebie, udowodnię samej sobie na jak wiele mnie stać.
2. Miej w zanadrzu plan B!!
Jeżeli jesteś zmotywowana do zmiany nawyków żywieniowych, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie zawsze znajdujesz się w “sprzyjających okolicznościach” stwórz plan awaryjny. Gdy wypiszesz możliwe przeszkody czas sporządzić listę możliwych rozwiązań. Coś na zasadzie: “jeśli X to Y”. Ustal pewne zasady i postaraj się zrobić wszystko aby się ich trzymać.
Oto kilka możliwych przykładów:
Jeżeli będę na imprezie urodzinowej mojej koleżanki to zjem kawałek tortu z wszystkimi, ale podczas spotkania nie będę już częstować się słodkościami. Wybiorę zdrowsze przekąski.
Jeżeli w domu będzie na kolację pizza zjem tylko jeden kawałek w spokoju i uważności delektując się każdym kęsem. W końcu wiem, że za tydzień też możemy zrobić sobie drugą pizzę i teraz nie muszę się przejadać.
Jeżeli jestem okrutnie zmęczona i mam ogromną ochotę napić się lampki wina dla relaksu, a do tego nie chce mi się ćwiczyć choć w tym dniu wypada mój trening to zmobilizuję się do planu “minimum”. W tym dniu wykonam lżejsze ćwiczenia, a dopiero po zakończeniu sesji pozwolę sobie na małą lampkę wina.
Jeżeli zdenerwuje mnie mój szef, a ja później będę odruchowo chciała sięgnąć po słodycze, przygotuję sobie orzechy i suszone owoce do pochrupania (często w sytuacjach stresujących mózg dopomina się nie tyle słodkiego co przeżuwania nawet jeśli miałyby to być suszone owoce).
Z takim planem działania nie ma prawa się nie udać!
Nie będziesz zaskoczona kiedy coś zacznie się dziać nie po Twojej myśli. Będziesz przygotowana na taką ewentualność.
3. Wspieraj siebie, bądź dla siebie miła i podziękuj za każdy najmniejszy sukces.
Wypiłaś rano szklankę wody? Brawo! Zjadłaś na śniadanie zaplanowaną owsiankę? Super! Tak Trzymać. To już piąty dzień zmiany nawyków żywieniowych? Ekstra, jesteś wytrwała i w ogóle super, że wzbudziłaś w sobie chęć zmiany, że podjęłaś działanie i nie poddajesz się.
Poczucie wdzięczności ma niezwykłą moc transformacji.
Dlaczego?
W ten sposób – koncentrując uwagę na pozytywach – przyciągamy jeszcze więcej tego o czym myślimy, na czym się skupiamy. Tak działa prawo przyciągania. Poczucie wdzięczności sprawia również, że stajemy się bardziej radośni.
Zamiast więc skupiać się na potknięciach, niedociągnięciach i problemach skup się raczej na codziennych, drobnych sukcesach. Nie oznacza to rzecz jasna, że masz nie dostrzegać “problemów”, udawać że ich nie ma. Owszem – dostrzegaj je, ale nie traktuj ich jak “problemu” a raczej jak “rzecz do rozwiązania”.
Takie podejście do tematu sprawi, że wygenerujesz w sobie więcej energii dla siebie żeby pokonywać codzienne wyzwania.
Podziękuj, doceń siebie 🙂
Mam nadzieję, że zmotywowałam Cię dziś jeszcze bardziej. Moim celem było abyś mocniej uwierzyła w siebie i w swoje zasoby, żebyś przestała traktować się jak “wroga”, złapała za ręce i przytuliła jak prawdziwego przyjaciela. Nawet jeśli podejmujesz próbę numer (wstaw dowolną liczbę) to uwierz, że ta próba zakończy się sukcesem jeśli tak postanowisz i mocno się do tego zmotywujesz (i oczywiście będziesz działać. Ja bardzo mocno w Ciebie wierzę. Ty też zacznij.
Ps. W kolejnym wpisie dowiesz się jak rozwiązać pętlę złych nawyków żywieniowych.