Układ odpornościowy (inaczej immunologiczny) ma za zadanie nieustannie nas chronić przed wnikaniem różnego rodzaju drobnoustrojów chorobotwórczych (bakterii, wirusów, grzybów).
Każda mama dba o odporność swojego dziecka najlepiej jak potrafi. Nie jesteśmy lekarzami i nie musimy na wszystkim się znać, to zresztą niemożliwe. Co więcej, obecnie szeroki dostęp do informacji nie ułatwia nam tego zadania. Trudno oddzielić prawdę od fałszu. Pozostaje kierować się intuicją i doświadczeniem oraz szukać rzetelnych informacji.
W pewnych obszarach panuje jednak jednomyślność. Dotyczy to przede wszystkim sposobu odżywiania. Słowa “w zdrowym ciele zdrowy duch” wydają się być mocno aktualne, szczególnie w dzisiejszych “przetworzonych” czasach.
Pożywienie wpływa na wszystko – od zdrowia po nastrój i z tego wszyscy zdajemy sobie sprawę. Im zdrowiej się odżywiamy tym czujemy się lepiej, mamy więcej energii i mniej chorujemy. Kiedy zaczynamy się gorzej odżywiać – spada nam “wydajność”, dopada dziwne zniechęcenie, częściej łapiemy infekcje.
Niestety, pediatrzy i lekarze rodzinni w rozmowach z rodzicami rzadko poruszają kwestie prawidłowej diety, utrwalając w ten sposób przekonanie, że jadłospis dziecka nie ma większego wpływu na stan jego zdrowia. Czy znasz lekarza, który przy katarze u dziecka zaleciłby odstawienie nabiału a wprowadzenie do codziennej diety kaszy jaglanej?
Poza tym wspomniana jednomyślność zaczyna się mocno rozjeżdżać gdy zaczniemy analizować co się pod tymi słowami tak naprawdę kryje. Wygląda na to, że interpretacji jest sporo.
Jednomyślność panuje też w temacie aktywności fizycznej. Zdrowie to wypadkowa wielu czynników, nie tylko diety, ale też właśnie arcyważnej aktywności fizycznej. Nie zbudujesz dziecku odporności zamykając go w czterech ścianach i pozwalając na spacery jedynie podczas słonecznej pogody przy 20 stopniach. Nie wystarczy też 5 minutowy spacer w ramach codziennej aktywności. Ruch to zdrowie, więc korzystaj z zabawy na świeżym powietrzu kiedy tylko się da i oczywiście dłużej niż 5 minut.
Nieustannie przybywa dowodów naukowych na to, że nieprawidłowe przyzwyczajenia żywieniowe z dzieciństwa oraz brak aktywności fizycznej mają ogromny wpływ na stan zdrowia w okresie dorosłości. Odpowiedni styl życia chroni przed poważnymi przewlekłymi dolegliwościami i chorobami cywilizacyjnymi.
Dziś trochę przewrotnie zatytułowany wpis, a mianowicie o tym, jak zniszczyć dziecku układ odpornościowy.
6 sposobów jak zniszczyć dziecku układ odpornościowy
1. Podajesz dziecku żywność przetworzoną, duże ilości mięsa i cukru oraz substancje zawierające konserwanty.
W żywności przetworzonej znajduje się minimalna, jeśli nie żadna, ilość witamin i minerałów za to dużo substancji prozapalnych, dodatków chemicznych, cukru we wszelkiej postaci, substancji nadających wyjątkowy smak i zapach, którym ciężko jest się oprzeć czyli ekscytotoksyn. Mały organizm dziecka zamiast skupiać się na budowaniu odporności, wzmacnianiu kości i rozwoju wykorzystuje zapasy energii na radzenie sobie z bieżącymi zanieczyszczeniami, których z dnia na dzień przybywa. Jak ma więc znaleźć siły do walki chociażby z przeziębieniem czy na zbudowanie mocnych kości?
Prawidłowe nawyki żywieniowe są w stanie uchronić nie tylko przed zbyt częstymi infekcjami ale też przed otyłością, chorobami autoimmunologicznymi, cukrzycą, chorobami układu krążenia i nowotworami.
2. Nie uprawiacie żadnych ćwiczeń fizycznych, nie wychodzicie na spacery.
Naprawdę nie musicie uprawiać sportów ekstremalnych czy co drugi dzień chodzić na basen. Wystarczy energiczny 30 minutowy spacer każdego dnia żeby skutecznie poprawić sobie odporność i przy okazji dotlenić każdą komórkę organizmu. Dotleniony organizm sprawniej funkcjonuje, myślenie ulega poprawie, a kondycja ciała wzrasta. Codzienne spacery są świetnym sposobem na wzmocnienie odporności Twojego dziecka. Pomimo zmęczenia i piętrzących się obowiązków domowych postaraj się wygospodarować czas w ciągu dnia na wspólną aktywną zabawę, najlepiej na świeżym powietrzu. Potraktuj to nie tylko jako super spędzony czas z dzieckiem, ale też jak inwestycję w zdrowie – nikt nie lubi przecież chorować.
3. Zapobiegawczo podajesz antybiotyki.
W końcu lepiej zażyć wcześniej lekarstwo niż bezczynnie czekać aż choroba sama się rozwinie przechodząc w stan zapalny. Mamy w obawie, ale też i z troski, podają swoim dzieciom lekarstwa, a nawet antybiotyki na własną rękę. Zdarza się, że sami lekarze przepisują “awaryjnie” antybiotyki na receptę instruując rodzica, że jeśli stan dziecka nie poprawi się po 3 dniach to należy podać lek.
W ten sposób dochodzi nie do wyleczenia ale stłumienia choroby. Organizm zamiast poradzić sobie samemu (a przy tym nauczyć się rozpoznawać dany patogen aby w przyszłości już na starcie go unicestwić) zostaje wyręczony przez apteczne leki.
Zachęcam Cię do przeczytania wpisu Dlaczego dzieci tak często chorują i czy można temu zaradzić?
Niestety antybiotyki nadmiernie zażywane w dzieciństwie są “odchorowywane” w życiu dorosłym w różny sposób. Antybiotyki mają to do siebie, że niszczą nie tylko te złe bakterie ale również te dobre. Proces odbudowy mikroflory jelitowej może trwać nawet 6 miesięcy. Organizm wyjałowiony z pożytecznych bakterii jest jak rycerz bez zbroi – bezbronny.
A przecież nie każda choroba wymaga interwencji chemicznej. Wiele z chorób można zwalczyć naturalnymi metodami, kołdrą i spokojem w domu.
Antybiotyki są potrzebne w wielu przypadkach ale czy we wszystkich?
4. Zbijasz każdą podwyższoną temperaturę na zaś.
Chyba nie tylko mi utkwiła reklama, w której kobieta zdecydowanym głosem oznajmia mężowi, że “gorączka to gorączka”. Sama spotkałam się z sytuacją, w której pielęgniarka chciała zbijać mojej córce temperaturę, ponieważ termometr wskazywał 37,7 stopni.
Gorączka odgrywa bardzo istotną rolę w procesie zdrowienia i budowania odporności u dziecka. Więcej o jej znaczeniu przeczytasz w tym wpisie. Nie oznacza to, że namawiam Cię do bagatelizowania każdej gorączki, ale czy na pewno zawsze trzeba ją od razu zbijać i czy koniecznie paracetamolem lub ibuprofenem, które mają tak liczne skutki uboczne? Często wystarczą olejek lawendowy, ocet jabłkowy i zimne okłady.
5. Liczysz na to, że Wasza “normalna” dieta dostarczy Wam wszystkich niezbędnych składników odżywczych.
“Jem normalnie, to co wszyscy” – czyli właściwie co?
Dlaczego codzienne jedzenie bułek pszennych, mleka ze sklepu, smażenie na olejach roślinnych, zajadanie się olejem palmowym i syropem glukozowo – fruktozowym w ciasteczkach uważa się za coś normalnego, a jedzenie na śniadanie pożywnych, zielonych koktajli, warzyw z niewielką ilością mięsa (lub bez niego) na obiad, a na deser ciasta słodzonego bananami za coś dziwnego? Dlaczego te “pierwsze” matki uważane są za normalne, a te “drugie” za jakieś matki wariatki ekolożki?
Jeżeli liczysz na to, że “normalna” dieta dostarczy wszystkich niezbędnych witamin i minerałów to niestety jesteś w błędzie. W dzisiejszych czasach jedzenie nawet zdrowych produktów nie zawsze idzie w parze z dostarczaniem sobie niezbędnych składników odżywczych, ponieważ ziemia jest obecnie mocno wyjałowiona a warzywa i owoce setki razy pryskane szkodliwymi substancjami chemicznymi z roundapem na czele. Jeżeli nie dostarczysz na bieżąco witamin i minerałów z zewnątrz organizm będzie pobierać je z ciała i wtedy np. zaczynają psuć się zęby, włosy wypadają, skóra staje się szorstka, spada energia i poziom koncentracji.
6. Szczepisz dziecko na wszystko bez zastanowienia.
Są matki które nie szczepią bo kochają i są matki, które szczepią bo kochają. Czy w tym temacie kiedykolwiek znajdziemy złoty środek? Mam taką wielka nadzieję. Każda matka najlepiej zna swoje dziecko. Wie jakie jest. Wie czy ma alergie, czy pojawiają się jakieś wysypki po pewnych pokarmach. Rodzic świadomie podejmujący decyzję o szczepieniu rozważa wszelkie “za” i “przeciw” szczepieniom. Co najmniej dziesięć razy zastanowi się czy zaszczepić czy nie. Są też rodzice, którzy “na wiarę” przyjęli, że szczepić trzeba i nawet nie wiedzą na jakie szczepienie udają się danego dnia nie wspominając o tym, że nie mają pojęcia jaki jest skład szczepionki, czy dziecko nie ma przypadkiem na coś uczulenia, co dyskwalifikowałoby je przed szczepieniem (aby zapobiec powstaniu nop) lub decydowało o jego odroczeniu do czasu wyjaśnienia sprawy.
Czy na pewno rozszerzający się kalendarz szczepień z roku na rok to dobry kierunek? Czy nasze społeczeństwo żyje w coraz lepszych czy coraz gorszych czasach? Czy znasz dziecko, które chorowało kiedykolwiek na 3 lub 6 chorób jednocześnie? Dlaczego cały czas próbujemy z oporem maniaka przechytrzyć naturę?
Zawsze znajdą się wady i zalety – tak dzieje się też w temacie szczepienia bądź nieszczepienia dziecka. Ważne jest w tym, aby być świadomym swoich decyzji i nie oddawać ich w ręce innych osób bez zastanowienia.
Budowanie silnej odporności to najlepsza inwestycja w dziecko. Bez wysokiej odporności nic nie zdziałamy, szczególnie w temacie zdrowia. W końcu to o zdrowie martwimy się, dbamy i życzymy go sobie najczęściej.