Z poprzedniego wpisu można dowiedzieć się ile dobra znajduje się w powszechnie dostępnych, naturalnych produktach takich jak miód, pyłek pszczeli czy czarny bez. Pewnie zagryzasz właśnie chlorellę…. Nie, nie zagryzasz. Mamy już tak zjechane kubki smakowe, że ja również staram się ją szybko połknąć, byleby nie rozpuściła się na języku, byleby nie poczuć jej smaku, zaś moje dziecię zajada się nią, rozpuszczoną uprzednio w odrobince musu z suszonej śliwki, mówiąc przy tym “ach, mniam!”. Ale zaraz, przecież zagryzasz, tylko że słonecznik, pestki dyni i orzechy co by omegi 3 się najeść 🙂
Dzisiaj z kolei o tym czego zagryzać, przeżuwać, jeść nie powinniśmy i dzieci też nie powinny, mąż również – choć tu opór może być największy.
Są takie produkty, same w sobie dobre. Człowiek jednak uparł się, żeby je udoskonalić, ulepszyć aby były smaczniejsze. Szkoda tylko, że wtedy są niejadalne a przynajmniej takimi nie powinny być czyli…
Czego unikać w diecie?
1. Mąka pszenna.
Mąka pszenna, która obecnie znajduje się na półkach sklepowych to według mnie kompletne nieporozumienie. Gdy ktoś mówi, że “dawniej jadło się dużo mąki pszennej i żyło więc czemu teraz ma nagle szkodzić” nie wie jakie zmiany zaszły w jej produkcji na przełomie lat. Nie dość, że mąka pszenna to same resztki po ziarnie jakim jest pszenica (nie mylić z otrębami), że to czysty klej, żeby nie powiedzieć glut, który zalepia nasze jelita, to jeszcze ziarno przed zbiorami jest obficie spryskane roundapem, żeby inne zwierzątka się jej nie tknęły (o ironio). Prawdopodobnie nie tyle jesteśmy uczuleni na pszenicę co na glifosat w niej obecny. Poza tym jakie witaminy i minerały zawarte są w tym produkcie? Żadne.
Jaki jest sens jeść coś, co aż tak szkodzi?
Czy wiesz, że mąka pszenna zawiera w sobie substancję, coś na zasadzie opium, która wpływa na nasz mózg w podobny sposób co narkotyki? Być może dlatego znam sporo osób, które mówią, że co jak co ale z chleba pszennego nie zrezygnują. Te osoby mogą mieć poważne problemy zdrowotne (jelitowe, z tarczycą, ze stawami) ale chleba z ręki nie puszczą za nic w świecie. Spożywanie mąki pszennej (czyli glutenu w najgorszej jego wersji) tak wpływa na mózg, że niektórzy np. są bardziej drażliwi, nerwowi, mylą słowa po zjedzeniu produktu z pszenicą w tle. Inni z kolei są jak radary: kiedy najedzą się glutenu widać to po ich twarzy, na której pojawiają się w bardzo krótkim odstępie czasowym wypryski. Do tych osób należałam ja, nie zdając sobie z tego sprawy. Do czasu.
Czym zamienić mąkę pszenną?
Osobiście nie wykluczam wszystkich zbóż glutenowych w diecie. Stosuję np. mąkę owsianą, która do nich należy. Nie jest to typowa mąka glutenowa ale ze względu na spore zanieczyszczenie glutenem jest ona do tej grupy zaliczana.
Na początku kupowałam mąki bezglutenowe np. jaglaną, gryczaną czy kokosową. Z czasem zaczęłam mielić płatki jaglane, kaszę gryczaną białą, płatki owsiane. Kupuję w sklepie: mąkę ryżową i od czasu do czasu zaopatruję się w orkisz ale niezwykle rzadko go używam, sporadycznie kupuję mąkę jaglaną i owsianą. Nie mam dobrej opinii o gotowych mąkach bezglutenowych. Ich skład zwyczajnie mnie przeraża.
2. Nabiał, szczególnie mleko krowie ze sklepu.
Nadal myślisz, że ten biały napój w plastikowym kartonie, z datą ważności na minimum pół roku to pyszne, pożywne i zdrowe mleko, które zbuduje Tobie i Twojej rodzinie mocne kości? Prawda jest taka, że jedyne co zrobi to wytworzy śluz w organizmie, który przy spadku odporności zamieni się w katar, przy okazji przemyci pozostałości po antybiotykach, które hodowlane krowy jedzą niekiedy jak cukierki. Często dzieje się tak, że gdy matka przestaje karmić dziecko piersią podaje mu mleko sklepowe a maluch zaczyna mieć problemy z wypróżnianiem się. Zbieg okoliczności? Nie sądzę.
Mleko również należy do grupy wspomnianych już substancji “opium”. Kazeina, laktoza w nim zawarte to także nic dobrego – zarówno jednego jak i drugiego nie potrafimy dobrze strawić. Poza tym umówmy się: mleko krowie jest dla cieląt, żeby rosły im kopytka. Nie każę nikomu rezygnować całkowicie z mleka ale ograniczenie go w kuchni do minimum dobrze zrobi.
Więcej o mleku, kazeinie i laktozie przeczytasz w tym wpisie. Może spróbuj zastąpić nabiał jego zdrowymi zamiennikami. Jakimi? Znajdziesz wszystko w tym wpisie.
3. Parówki, szynki, kiełbasy.
Skład standardowej parówki:
Mięso z kurczaka 53%, woda, tłuszcz kurczęcy, tkanka łączna kurczęca, skrobia ziemniaczana, tłuszcz wieprzowy, błonnik pszenny, kasza manna (gluten), mięso wieprzowe, tkanka łączna wieprzowa, sól spożywcza, białko sojowe, kolagenowe białko kurczęce, stabilizator: cytrynian sodu, octan sodu, przeciwutleniacze: kwas askorbinowy, kwas cytrynowy, aromaty, maltodekstryna, glukoza, przyprawy i ekstrakty przypraw, aromat dymu wędzarniczego, substancja konserwująca: azotyn sodu. Produkt może zawierać śladowe ilości gorczycy, produktów pochodnych mleka, w tym laktozy.
Czy widziałaś dziecko, które odmówi parówki i poprosi o warzywo? Nie bardzo.
To samo jest z wędlinami ze sklepu. Napakowane są spulchniaczami, dodatkami, przepełnione solą, lista jest bogata. Są smaczne, bo mają być smaczne ale czy zdrowe? Jeśli znasz lokalne sklepy, w których dostawcy dbają o wysoki standard swoich produktów to świetnie. Omijaj wszelkie super, hiper i niekiedy nawet te lokalne sklepy jeśli nie masz pewności.
Z powyższych trzech punktów wynika, że…. standardowe drugie śniadanie dziecka w szkole właśnie wylądowało w koszu? Ożeż, mąż dostał to samo…. To narobiłam!
Rzecz jasna znowu kłania się rozsądek i wyważenie. Jeśli jesz te produkty i nie możesz się bez nich oprzeć (już wiesz dlaczego) to nie katuj się i nie odstawiaj z dnia na dzień standardowej bułki z serem i szynką. Może na dobry początek spróbuj ograniczyć częstotliwość jej spożywania na rzecz sałatek, szejków, owoców itp. Zachęcam Cie do tego. Sałatki wcale nie muszą być tylko z yyy… sałaty. Na tym chyba tylko modelki wyżyją.
4. Sklepowy cukier w sokach, ciasteczkach i płatkach śniadaniowych.
Odkąd sama piekę ciasteczka, ciasta i tego typu przysmaki sama dozuję odpowiednią ilość cukru. Z czasem, gdy zmniejszyłam ilość słodziwa, dostrzegłam jak przesłodzone są produkty sklepowe. Dziecko, które je biszkopty sklepowe wzgardzi moimi na starcie. Wiem o czym piszę. Moja córka od początku przyzwyczajona jest do takich niesłodkich rarytasów, ale jeśli poczęstuję kogoś z zewnątrz to mina jest jakaś nieszczególna. “Zwykłe biszkopty, mają prosty skład, na pewno nie zaszkodzą, przecież daje się je dzieciom od najmłodszych lat…”
Skład standardowych biszkoptów ze sklepu:
mąka pszenna, cukier, jajka, syrop glukozowo – fruktozowy, skrobia ziemniaczana, olej rzepakowy, sól, substancja spulchniająca, aromat, emulgator, barwnik.
Skład domowych biszkoptów:
mąka owsiana, syrop klonowy, jajka.
Widać niestety różnicę gołym okiem: syrop glukozowo – fruktozowy, rafinowany olej roślinny, substancje spulchniające. Pozostałe składniki również pozostawiają wiele do życzenia.
Z płatkami śniadaniowymi nie jest lepiej. Cukru jest tam od groma, tak samo jak w jogurtach owocowych, soczkach, napojach i wodach mineralnych o smaku np. malinowym.
Co złego robi cukier w nadmiarze? (bo o nadmiar tu cały czas chodzi).
Powoduje próchnicę zębów, jest pożywką dla pasożytów, grzybów i bakterii, wpływa na przerost candidy. Najpierw wywołuje nadpobudliwość, a potem ospałość. Powoduje też skoki insuliny, co w dalszej konsekwencji przyczynia się do powstawania cukrzycy. Często osoba nie wie, że ma tą chorobę. Dopiero w zaawansowanym stanie pada właściwa diagnoza.
Cukier wyjaławia z witamin i minerałów (są one potrzebne do strawienia tychże cukrów), uzależnia (odstaw dziecku cukier na 2 tygodnie a zobaczysz co zacznie się dziać), i wiele wiele innych rzeczy. Dzieci niekiedy są już tak przyzwyczajone do cukru, że słodzą nawet owoce. To już jest przesada.
5. Tłuszcze utwardzone typu trans. Wszelkie oleje roślinne rafinowane i margaryny.
Jeśli spożywa się za dużo produktów smażonych, czy też wspomnianych wcześniej ciastek ze sklepu, lub wypieków z cukierni, w dodatku smaży na olejach roślinnych, zajada się tym samym tłuszczami trans, które powodują w organizmie stany zapalne. Jest to tym bardziej szkodliwe, ponieważ na początku jest to jakby stan zapalny uśpiony. Jest się zdrowym, na zewnątrz wszystko jest ok, ale nagle z czasem dopada nas jakaś choroba przewlekła, a my zastanawiamy się skąd? No właśnie między innymi stąd, z jedzenia margaryny i smażenia na olejach roślinnych.
Nie używaj do smażenia rafinowanych olejów roślinnych, oliwy z oliwek oraz masła. Nie piecz na margarynie.
Zachęcam Cię do zastąpienia ich tłuszczami nasyconymi czyli masłem klarowanym, smalcem gęsim lub wieprzowym oraz olejem kokosowym nierafinowanym.
Sam proces smażenia nie jest zresztą zbyt zdrowy. Szczególnie chodzi tu o długie smażenie. Podczas tego procesu, w bardzo szybkim czasie, uwalniane są miliony wolnych rodników, które zanieczyszczają organizm, zatruwając go, a nawet powodując ciężkie choroby jak choćby nowotwory. Smażenina zawiera również substancję o nazwie akrylamid (smażone mięso, frytki). Znajdziesz go również w skórce chleba, ciasteczkach, krakersach, maśle orzechowym z podprażanych orzechów, prażonych orzeszkach, wszystkim co smażone oraz zbyt mocno spieczone. Nadmierne spożycie akrylamidu powoduje poważne zmiany neurologiczne w mózgu.
Ja oczywiście też smażę choć rzadko i tylko na tłuszczach nasyconych. Nie smażę nigdy potraw w głębokim tłuszczu, nie smażę ich długo. Jest różnica między usmażeniem cienkiego naleśnika na 3 kroplach tłuszczu w kilka sekund a steka well done przez kilka minut, 3 krople tłuszczu to raczej też w tym przypadku za mało. Częściej duszę potrawy lub wybieram pieczenie. A najlepiej gotowanie. Gotowanie na parze – to już ideał.
Temat tłuszczów jest bardzo szeroki i ten podpunkt jedynie co mógł zrobić to zamieszać Ci nieco w głowie. Śledź bloga, niedługo będzie szerszy wpis o tłuszczach nierafinowanych i rafinowanych oraz o szkodliwości wszelkich margaryn.
Podsumowując:
Wymieniłam w tym wpisie główne produkty z grupy “zakazanych”. Jeśli nie jesteś w stanie zrobić drastycznego cięcia, spróbuj je na początku trochę zmniejszyć w codziennym menu. To już jest duży krok do przodu. Brzuszek dziecka to nie śmietnik. Jeśli przestaniesz podawać rodzinie te produkty na talerz dostrzeżesz, że nie tylko czujecie się lepiej, zdrowiej, macie więcej energii, ale też i Twoja cera nabierze blasku i kolorytu, schudniesz. Czy nie warto?
Jeśli organizm na co dzień zajmuje się wyłapywaniem toksyn z pokarmów, które zjadamy w ciągu dnia, usuwaniem wolnych rodników po “smażeniowej” uczcie i tak dalej… to kiedy ma mieć czas na regenerację, na wymianę starych komórek na nowe, na chociażby odpoczynek?
Przemyśl proszę sprawę i może spróbuj nieco ograniczyć wszechobecne w polskiej kuchni mąkę pszenną, mleko krowie, parówki, cukier, olej rzepakowy na rzecz warzyw, owoców, kasz, mleka roślinnego czy masła klarowanego. Upiecz zdrowszą wersję ciastek ze sklepu, wszystkim wyjdzie to na zdrowie. Ty być może odkryjesz w sobie nowy talent kulinarny? Może okaże się, że eksperymentowanie w kuchni/wyjście poza schemat sprawia Ci przyjemność?
Wzmacniajmy odporność poprzez właściwą dietę, bo kalendarzowa jesień przywitała nas niezbyt łaskawie…